KORAN z interpretacją opatrzoną przypisami w języku polskim

Z DZIENNIKA PSZCZOŁY

Koran > Appendix > Z DZIENNIKA PSZCZOŁY

Z DZIENNIKA PSZCZOŁY

Dzisiaj jestem na początku mojego życia, jestem zaledwie zarodkiem nie większym niż kropka. To jest mój czwarty dzień i jestem już larwą. W okresie wzrostu mam około tysiąca trzystu posiłków dziennie. Mój pokarm to coś w rodzaju galaretki, który jest bogaty w witaminy i proteiny. Galaretka przygotowywana jest przez moją starszą siostrą z ula. Zwiększam pięciokrotnie swoją wagę w ciągu każdego dnia. Temperatura otoczenia musi wynosić 35 stopni, ale o to dba również moja starsza siostra. To jest mój siódmy dzień, zamiast galaretki zaczynam jeść pokarm przygotowany z miodu i pyłku.

        To już dziewiąty dzień mojego życia; sufit mojej izdebki pokryty jest woskiem. Starsze siostry mówią mi, że jutro dookoła siebie będę wyplatać jedwabny kokon i stanę się poczwarką. 

        Rosnę szybko; od urodzenia minęło już dwa tygodnie. Wyglądam już bardziej jak pszczoła.

        Dzisiaj jest mój dwudziesty dzień życia, jestem doskonale ukształtowaną pszczołą z czółkami dotykowymi i zapachowymi oraz pięciorgiem oczu na główce, z których troje umieszczone są w górnej części główki, a dwoje większych po jej bokach; z rozwiniętym językiem do picia wody i nektaru, szczękami, odnóżami, skrzydłami i żądłem do obrony. Mój odwłok został zbudowany tak, aby służył zarówno do trawienia, jak i wydalania. Zaczynam pracę według ścisłego podziału zadań w naszym ulu. Jak zostałam poinformowana, moim pierwszym obowiązkiem jest sprzątanie i będę to robić przez dwa dni. Następnie awansuję na pielęgniarkę, opiekującą się larwami w stadium od czterech do sześciu dni. Gruczoł zaczyna produkować wydzielinę w moim ciele. Będę karmić larwy pyłkiem, takim, jakim mnie karmiono.

Dni mijają i dzisiaj mam już dwadzieścia sześć dni. Zaczynam produkować galaretkę i daję ją larwom, które jedzą tysiąc trzysta posiłków dziennie. 

Dotarłam do połowy mojego życia i starzeję się. Mam już jeden miesiąc i jestem kucharzem, robię miód z nektaru zebranego z kwiatów. Miód jest zrobiony z wody, sacharozy i glukozy i jest bogaty w witaminy. Zawiera enzymy do trawienia węglowodanów. 

Każdego dnia tysiące pszczół umiera i tysiące się rodzi. Odbywa się to w sposób bardzo uporządkowany, tak by żaden chaos nie miał miejsca. W naszej społeczności tylko królowa składa jaja. Każdego dnia jest ich około dwóch tysięcy. Kiedy my – żeńskie pszczoły – karmimy je, to królowa pozwala nam próbować substancji, którą sama produkuję. Następnie krążymy wśród sióstr, na które przechodzi owa substancja i działa jako antykoncepcja. Pewnego dnia nie skosztowałyśmy tej substancji i zaczęłyśmy znosić jaja. A ponieważ jaja te nie są zapłodnione, wykluwają się trutnie. Z kolei do ich obowiązków należy wyłącznie zapładnianie królowej. Jednak ich liczba jest ograniczona. 

Jestem w trzydziestym piątym dniu życia i nowa fabryka rozpoczęła produkcję w moim organizmie. Umieszczona jest w tylnej, dolnej części mojego odwłoka, to fabryka produkująca wosk. Zbieramy wosk włoskami naszych środkowych odnóży i żujemy, by go ukształtować w komórki plastra miodu. Komórki mają formę sześciokąta; jest to idealny kształt, by zapewnić jak najwięcej miejsca nawet dla najmniejszej ilości wosku. Także taki kształt ma największą odporność na naciski zewnętrzne. Z pół kilograma wosku robionych jest trzydzieści pięć tysięcy komórek i znajduje się tam dziesięć kilogramów miodu. Do produkcji pół kilograma wosku potrzebujemy trzech i pół kilograma miodu. Wytwarzając komórki bierzemy również pod uwagę ich wagę. Dla przykładu, komórki, które układają pszczoły robotnice, są poziome, tworząc pionowe warstwy, podczas gdy komórki królowej ułożone są pionowo, równolegle do powierzchni ziemi. Komórki, gdzie dorastają trutnie, są większe od komórek pszczół robotnic. 

To już trzydziesty siódmy dzień mojego życia. Jestem bardzo podekscytowana, gdyż po raz pierwszy opuszczam ul. Przelecę dookoła niego i zdobędę wiedzę o zewnętrznym świecie. W przeciwieństwie do ptaków nie trzepoczemy skrzydełkami. Kiedy latamy, nasze skrzydełka poruszają się automatycznie w taki sposób, że wykonujemy dwieście pięćdziesiąt pełnych obrotów na sekundę, jak również zakręcając wzdłuż pewnych linii możemy dopasować nasze ciała do prądu powietrza. Skrzydełka w powietrzu tworzą kształt ósemek. Nasze ciała są ciężkie w przeciwieństwie do wielkości naszych skrzydełek, inaczej niż u ptaków. Stają się one stopniowo cięższe pod wpływem zbierania nektaru z kwiatów. Pomimo tego potrafimy latać aż 15 kilometrów na godzinę. Nie tylko lot pszczoły jest niezwykły, ale godne podziwu są także sposób i miejsce lądowania. Gdy podchodzimy do lądowania, nie musimy zmniejszać prędkości, tak jak ptaki. Podziękowania dla Boga za koniuszki naszych odnóży, za pomocą których potrafimy natychmiast lądować tam, gdzie chcemy. 

Mam trzydzieści osiem dni. Jestem jedną ze strażniczek kontrolujących wejście do ula. Nikt obcy, nawet pszczoła z innego ula nie ma prawa wejść do naszego domu. Pszczoły rozpoznają siebie nawzajem za pomocą zapachu. Zapach każdej społeczności pszczół jest inny. Wejście ula jest także naznaczone zapachem unikalnym dla każdej wspólnoty.

To jest czterdziesty pierwszy dzień mojego życia i jestem wystarczająco dorosła, by zacząć zbierać nektar z kwiatów. Moje ciało zaprzestaje produkowania mleczka pszczelego i wosku. Od teraz spędzam moje dni na zbieraniu nektaru. Kwiaty przyciągają nas swoimi kolorami i zapachami. Zbudowane są tak, jak gdyby były idealną platformą do lądowania. Kiedy lądujemy na kwiatku, używamy naszych języków, by dosięgnąć źródła nektaru w jego środku. Równocześnie pyłki kwiatów przywierają do włosków na naszych ciałach, tworząc cierniste gałązki. Skacząc na inne kwiaty, zostawiamy na nich część pyłków i przez to zapylamy je. Nie odwiedzamy kwiatów losowo. Kontynuujemy odwiedziny tych samych rodzajów kwiatów w tym samym otoczeniu, które jako pierwsze odwiedziliśmy tego dnia. 

Pszczoła potrafi odwiedzić w jednym dniu nawet dwadzieścia tysięcy kwiatów. Gromadzimy nektar w swoich żołądkach, a pyłki w pęcherzykach umiejscowionych na naszych tylnych odnóżach. Lot do ula utrudniony jest przez ciężar naszych ładunków, dlatego podążamy bezpośrednią drogą. Znana jest ona jako „linia pszczoły”. Nawet jeśli przelatujemy przez nieznane nam miejsca, zawsze podążamy tą bezpośrednią drogą. Dla pszczół  zlokalizowanie „linii pszczoły” jest bardzo proste, ponieważ  słońce wskazuje im kierunek. Zmiana miejsca i położenia słońca nie jest dla nas przeszkodą, gdyż jesteśmy w stanie ustalić je o każdej porze dnia. Używamy polaryzacji atmosferycznej i znajdujemy położenie słońca za pomocą światła, które pochodzi z dowolnego miejsca na niebie.

        Po okresie zbierania nektaru, który trwa dwadzieścia dni, zakończyłam  życiową  rolę. Dzisiaj jestem u schyłku żywota trwającego dwa miesiące. Podczas tych dwudziestu dni, które już minęły, przemierzyłam ponad dwa tysiące kilometrów i wyprodukowałam pięćdziesiąt gramów miodu. Dla mieszkańców ula ilość ta nie będzie uważana za mało znaczącą, gdyż populacja ula  wykonuje dwieście tysięcy lotów w ciągu dnia, produkując jeden kilogram miodu. Nawet jeśli wszyscy ludzie na świecie, dumni ze swojej wiedzy i umiejętności, połączyliby wszystkie siły, to i tak nie byliby w stanie wyprodukować jednego grama miodu. 

     Oczywistym jest, że nikt inny poza Wszechmogącym Bogiem, który jest Wszechwiedzący i Wszechmocny – nawet w tym, co niektórzy nazywają  naturą bądź siłami przyrody i materii – nie jest w stanie stworzyć pszczoły i zorganizować jej  życia; wszystko to jest ślepe, bez życia, nieświadome, nie ma woli i nie jest w stanie nic uczynić. To Bóg Wszechmogący mnie stworzył, zorganizował moje życie i pozwolił mi spełniać tak wielkie zadania (streszczenie z Dziennika Pszczoły autorstwa Ümita Şimşeka, Stambuł).